całe wnętrze gwałtownymi skurczami, darciem i kłuciem.<br>Zaczynały wtedy wołać jakieś głosy, przebiegały niezgrabne, człekokształtne fantomy, lśniły obrazy widziane kiedyś naprawdę albo w telewizji. Wówczas usiłował oszukać własną uwagę, myśleć tylko o nich, chwytać się czegoś w beznadziejnym odruchu. Ale nic z tego - kiedy ból przychodził, czas tracił znaczenie, rzeczywistość brała nogi za pas, pozostawiając łóżko z białym podłużnym kształtem zawieszone w próżni. <br>Wolał zatem nie otwierać oczu, bezwiednie uciekał od dnia, z wysiłkiem naciągając pościel na głowę. Pod kocem oddychał ciężko powietrzem, w którym nie czuł niczego cielesnego, fizjologicznego, co mogłoby wzbudzić obrzydzenie do samego siebie - jedynie duszącą woń kurzu.<br>Muzyka puchła i