zrobił mi najpierw na ich temat prelekcję, co jest niedobre, co niegotowe, a potem określił wszystko terminem - "grafomania"... Nie mógł ścierpieć, by leżały u mnie zbyt długo, za dwa dni przybiegł po moje refleksje... wraz<br> <page nr=54><br> z nimi wziął również swoje teksty... Potem zwierzał się, a właściwie intymnie fantazjował. Coraz głębiej brnął w fascynację chłopcami i mrocznymi perwersjami. Mówił o wciąż innych bohaterach swych marzycielskich fabuł. Miłości, adoracje, przyjaźnie - wszystkie zdawały mi się jednostronne. Snuł sam sobie (a mnie je powtarzał), rozwijał z biednych maleńkich zarodków historie, w których był autorem zarówno własnych kwestii, jak i ich (to jest swoich idoli) odpowiedzi