Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
sto osiemdziesiąt stopni i mając przed sobą teraz kontur zakotwiczonego "Tokyo Maru" - niegdyś największego statku świata - usiłując nie widzieć go, wołam ku Polsce, ku Gdańskowi: Wesołych Świąt, kochani! Wesołych, radosnych Świąt.
Czekający na nas maleńki domek jest zapewne zasypany śniegiem, którego tu wciąż brak. Za jego oknami dzwoni butelkami mleczarz, brodząc w białym puchu. Jest godzina czwarta rano.
Wesołych Świąt. Wesołych Świąt wszystkim.
Ściskam kota, który zjada kalifornijski opłatek przemyślnie zmieszany z naszym jedynym daniem - gotowaną rybą. Z czarnym polskim razowcem smakuje znakomicie nam obu. Potem herbata i ciastko. Mam wspaniałe wypieki z trzech kontynentów: warszawski piernik, kalifornijski makowiec od Krystyny
sto osiemdziesiąt stopni i mając przed sobą teraz kontur zakotwiczonego "Tokyo Maru" - niegdyś największego statku świata - usiłując nie widzieć go, wołam ku Polsce, ku Gdańskowi: Wesołych Świąt, kochani! Wesołych, radosnych Świąt.<br> Czekający na nas maleńki domek jest zapewne zasypany śniegiem, którego tu wciąż brak. Za jego oknami dzwoni butelkami mleczarz, brodząc w białym puchu. Jest godzina czwarta rano.<br> Wesołych Świąt. Wesołych Świąt wszystkim.<br> Ściskam kota, który zjada kalifornijski opłatek przemyślnie zmieszany z naszym jedynym daniem - gotowaną rybą. Z czarnym polskim razowcem smakuje znakomicie nam obu. Potem herbata i ciastko. Mam wspaniałe wypieki z trzech kontynentów: warszawski piernik, kalifornijski makowiec od Krystyny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego