dotyka ręką prowadzących ku górze klamer, jakby chciała wyjść tu, do wroga, byle uciec z otchłani.<br>"Co ja jestem winna... - majaczy czując wciąż za sobą wyciągające się z dna ręce Dębowego. - Jeśli kobieta wyjdzie za mąż z wyrachowania, że auto albo kapelusz, to może uciec... może, ma prawo... - bredzi myślami, brodząc po pas. - Ja byłam z Dębowym z wyrachowania, bo u nas nie było aut ani nic, tylko to. Lech pisał dla mnie piosenki., przy których ginęli ludzie, i tego chciałam od Dębowego. Z wyrachowania, jak dla auta... Tylko że moda była <page nr=327> dziwna i inna.... To nie moja wina... To nie