wierzch stosu. Ramiona i głowa opadły ciężko za krawędź, więc najmłodszy z nich, najlżejszy, Awrum, wszedł na furę i depcząc martwy ładunek uczynił miejsce dla przybysza. Ruszyli, znów się zatrzymali.<br>- Przeklęty niech będzie ten dzień i przeklęta noc, kiedy urodził się człowiek - zawodził kapłan w łachmanach wyciągając ku niebu chude, brudne ręce.<br>- Witaj, czcigodny sługo pański!<br>- Witaj,. stróżu trupiarni! Witaj, <orig>truponosie</>!<br>- I w szatach kapłańskich wstąpiłeś w dom zmarłego?<br>- Ciemny tragarzu, domem zmarłego cały świat. Gdzie się mam ruszyć? Skąd? Tu? Rób swoje i nie zabieraj mi czasu.<br>W ogonku, w tłumie oczekujących na swą kolej z miskami, z bańkami, ze