dlań nic przykrzejszego niż widok znajomego gościa, o którym wiedział, że nic na stole nie zostawia, i nie było nic przyjemniejszego nad widok nieznanych gości o imponujących, olimpijskich twarzach, z których można było na pierwszy rzut oka poznać coś, co się samorzutnie kojarzy z pieniędzmi niedbale rzuconymi na obrus, między brudne naczynie i popiół z cygar. I gdyby z góry wiedział, że dany gość zostawi mu na przykład trzy złote, toby mu to nie sprawiło takiej przyjemności, jak to, że nic nie wie w tej nieświadomości tkwił cały urok. Doprawdy, serce się Romkowi krajało, gdy widział, że taki gość "dryfuje" na