Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
i odleciało.
Dziadzia czesał swą bródkę przed lustrem i mówił:
- Pójdziemy gdzieś i popijemy. To będzie niezłe wyjście z tej niedzie1nej sytuacji. Mam dzisiaj ochotę na wódkę. Nie piliśmy razem z pół roku, prawda, Lucjanie? No, chodź, popraw sobie krawat i chodź.
Trotuary były śliskie i pokryte grubą warstwą rozpaćkanego brudnego śniegu. Wilgotne płatki bezustannie spływały z nieba. Mimo niepogody na ulicach było ruchliwie i opatuleni przechodnie starali się utrzymać równowagę .na śliskich trotuarach. Z góry padało mętne oświetlenie i widać było wirujące płatki śniegu przy migotliwym świetle latarni. Była przenikliwa, marcowa plucha.
Przez plac Piłsudskiego maszerowali przygarbieni żołnierze do kina
i odleciało.<br>Dziadzia czesał swą bródkę przed lustrem i mówił:<br>- Pójdziemy gdzieś i popijemy. To będzie niezłe wyjście z tej niedzie1nej sytuacji. Mam dzisiaj ochotę na wódkę. Nie piliśmy razem z pół roku, prawda, Lucjanie? No, chodź, popraw sobie krawat i chodź.<br>Trotuary były śliskie i pokryte grubą warstwą rozpaćkanego brudnego śniegu. Wilgotne płatki bezustannie spływały z nieba. Mimo niepogody na ulicach było ruchliwie i opatuleni przechodnie starali się utrzymać równowagę .na śliskich trotuarach. Z góry padało mętne oświetlenie i widać było wirujące płatki śniegu przy migotliwym świetle latarni. Była przenikliwa, marcowa plucha.<br>Przez plac Piłsudskiego maszerowali przygarbieni żołnierze do kina
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego