środku miasteczka, przy rynku. Mały sklepik z konfekcją damską i męską ozdabiał jego fronton pięknym szyldem, na którym można było podziwiać ekspresjonistyczne pończochy i rękawiczki o czterech palcach tudzież łudząco krągłe motki bawełny. <br>Poziom brukowanego krąglakami rynku opadał z lekka ku rzece, a spod krzywych domków, sponad bud drewnianych, bezecnie brudnych, zza wieży ubogiego kościółka, spoza zębatych linii starego ratusza, zielona i wyniosła ściana Dniestrowego brzegu kładła się tłem kolorowym na pocieszenie dla oczu. <br>Na drewnianych schodkach sklepiku siedziała pani kupcowa w peruce na starej głowie i słuchając objaśnień właścicielki domu, kiwała głową potakująco. Dwoje kruczowłosych Żydziąt, niewiarygodnie brudnych, wahało się