Typ tekstu: Książka
Autor: Szklarski Alfred
Tytuł: Tomek w krainie kangurów
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1957
zmarłego podróżnika.
Przesądny bosman umilkł natychmiast. Grozę położenia pogłębiały
błyskawice rozdzierające czarne chmury. Głuche grzmoty przetaczały się
po stepie. Deszcz lał bez przerwy strumieniam. Gorący północno-zachodni
wiatr zmagał się z nawałnicą nadciągającą z południa.
Niefortunni łowcy byli początkowo uradowani ulewą. Strugi deszczu
przynosiły ochłodę, pozwalały ugasić pragnienie. Wkrótce jednak
bryzgający potokami wody silny wiatr stał się trudny do wytrzymania.
Należało poszukać odpowiedniego schronienia.
Po omacku ruszyli przed siebie. Ślizgali się po nagle rozmiękłej
ziemi, przewracali, aż w końcu przycupnęli za dużym głazem, który
chociaż trochę osłaniał od bezpośrednich uderzeń nawałnicy. Burza z
błyskawicami i grzmotami trwała aż do rana. Tuż
zmarłego podróżnika.<br> Przesądny bosman umilkł natychmiast. Grozę położenia pogłębiały<br>błyskawice rozdzierające czarne chmury. Głuche grzmoty przetaczały się<br>po stepie. Deszcz lał bez przerwy strumieniam. Gorący północno-zachodni<br>wiatr zmagał się z nawałnicą nadciągającą z południa.<br> Niefortunni łowcy byli początkowo uradowani ulewą. Strugi deszczu<br>przynosiły ochłodę, pozwalały ugasić pragnienie. Wkrótce jednak<br>bryzgający potokami wody silny wiatr stał się trudny do wytrzymania.<br>Należało poszukać odpowiedniego schronienia.<br> Po omacku ruszyli przed siebie. Ślizgali się po nagle rozmiękłej<br>ziemi, przewracali, aż w końcu przycupnęli za dużym głazem, który<br>chociaż trochę osłaniał od bezpośrednich uderzeń nawałnicy. Burza z<br>błyskawicami i grzmotami trwała aż do rana. Tuż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego