burmistrzową pod łokieć, odłączył ją<br>od burmistrza, i nawet bez żadnego z jej strony oporu. Burmistrz<br>pozbawiony oparcia w burmistrzowej, z ręką jak ją jeszcze pod jej<br>bokiem trzymał, obrócił się na tamtych dwóch i wtedy ten, co przyjmował<br>komunię, wyrwał pistolet z kabury i strzelił burmistrzowi w pierś, a<br>burmistrzowa krzyknęła:<br> - Zabijcie i mnie, panowie!<br> Burmistrz jeszcze bardziej się przykulił i tą ręką, którą wciąż<br>trzymał pod ręką burmistrzowej, zrobił nagły ruch, jakby chciał się tej<br>ręki burmistrzowej mocniej złapać. Tamten strzelił drugi raz. I wtedy<br>burmistrz obsunął się na ziemię. Strzelił już do leżącego jeszcze trzy<br>razy, raz po