ni to<br>rzeki po kamieniach, ni piskląt pod kwoką. Lecz kto wie, czy to nie ta<br>skrzekliwość starych głosów powodowała, że to szemranie wydawało się<br>najgłośniejsze, w każdym razie najdotkliwsze z całego pogrzebu. Niemal<br>słyszało się, jak w kondukcie cichną ludziom nogi, a od trumny dochodzi<br>niemy płacz idącej tam burmistrzowej, chociaż nie było jej przez tłum<br>widać, a mówiono także potem, że wcale nie płakała. A może by nawet<br>wyłowił, gdyby się tak dobrze w to szemranie wsłuchać, i drżenie<br>burmistrza, gdy sposobiąc go do strzału, wyjęto mu rękę spod ręki<br>burmistrzowej. Musiała i matka to słyszeć, bo w pewnej