sprawna, bez tragicznego zakończenia. Mówiłem, że Węgrzy mieli szczęście, szczególnie prowadzący. Gdy znalazł się na krawędzi okapu, pozostawił tam niepotrzebne już ławeczki, wszedł bowiem w teren, który nie wymagał sztucznych ułatwień, gdzie wspinaczka odbywa się metodami klasycznymi. I wtedy dopiero zaczął się na nim mścić błąd w poprowadzeniu liny, którą był związany z kolegą. Przesztywnienie liny wpiętej w liczne karabinki - eliptyczne pierścienie z zatrzaskiem wpinane do haków - było tak duże, że uniemożliwiało dalsze poruszanie się. Wspinacz stał w jednym miejscu, nie mogąc ani posuwać się w górę, ani wrócić niżej. Miał również zasadnicze trudności z wbiciem haka. W końcu "dojrzał" - jak to