do "schodzenia w dół". <br>Myliła się podwójnie. Nie łączyła mnie z nią ani jedna niezobowiązująca noc, ale absolutnie zobowiązujące myślenie o przyszłości. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej, tak samo jak wcześniej nie wyobrażałem sobie życia z kimkolwiek, i kiedy matka zorientowała się, że nie odzyskuje mnie (choć właśnie wtedy była najbliżej odzyskania syna), tylko traci jeszcze bardziej, bez pardonu wtargnęła w to rozwijające się uczucie. Zrozumiałem też, że wcale nie zależało jej na stworzeniu sytuacji, w której mógłbym się czuć spełniony, mógłbym swobodnie podejmować decyzje, chciała mi dać jedynie możliwość fizycznego wyżycia się, zaspokojenia nagromadzonych i nieznajdujących ujścia emocji, by tym