że nim te wszystkie okoliczności zajdą, minie ładnych parę lat, co może i dobrze, bo w ogóle, jeśli już, najetyczniej byłoby drukować Seans w zwyczajowe dwadzieścia lat po mojej śmierci. Czy Pan wie, że nawet nie zadałem sobie trudu, by wymyślić dla mojej bohaterki inne imię, a wszystkich pozostałych przechrzciłem byle jak, na chybcika, na zasadzie Michalski - Kichalski. Jakkolwiek bym zresztą przechrzcił i tak siebie rozpoznają, chociażby po okolicznościach, których - z psychicznych przyczyn - nie potrafiłem zmienić, choć pewnie należało. Tedy może dobrze, że nie skończę, nie poprawię i że wydawnictwo trafi szlag.<br>Tak mi przypadło do gustu ostatnie zdanie, że nie umiałem