jest zdolny zadziwiać i zachwycać. Scena pierwszego spotkania między gubernatorem a Cziczikowem, między zdziecinniałą próżnością i lisim sprytem, przywodzi na myśl duet skrzypcowy grany przez Menuhina i Ojstracha-seniora, utkany z najbardziej precyzyjnych <orig>utrafień</> i najdelikatniejszych muśnięć. Takich scen, epizodów, krótkich spięć, dłuższych fraz aktorskich jest sporo - obok zakończenia, zagranego byle jak i byle prędzej.<br>Majsterstwem innego wymiaru jest scena balu u gubernatora, dramatycznie właściwie zbędna, służąca jako tło do poznania gubernatorówny przez Cziczikowa, lecz teatralnie stanowiąca szczyt reżyserii tłumów; tłum tancerzy porusza się tu z precyzją szwajcarskiego mechanizmu zegarowego czy z tajemną precyzją organizmu. Ten efekt jest magicznie podwojony, gdy w