wyzwoleni, nawet wtedy, gdy odwracały do nas głowy, uśmiechały się z dużą dozą wyrozumiałości a może nawet pewnej dumy, nie wiem jak to nazwać po latach, i podnosiły rękę w geście pozdrowienia. I nagle wszystko chuj strzelił. Poczułem się zrobiony w trąbę. <br>Maciura i Olek. Z żadnym z nich nie byłem blisko. Obaj byli wysocy, zwaliści, misiowato potężni. Może śmierć zabiera właśnie takich. Olek i Maciura. Już zdążyli się rozłożyć, ich wielkie ciała zgniły, trupi odór wypełnił trumny, mięso odpadło od grubokościstych szkieletów, mocnych kości udowych, szerokich miednic, dużych czaszek. <br>Zdarza się, napisałby w tym miejscu Kurt Vonnegut. <br>Co to, kurwa, znaczy