ciurkiem, wszyscy się na mnie gapią. Na lotnisku nie ma telefonu, z którego można zadzwonić do Milanówka, nawet u celników i wopistów.<br>Gorąco. Mam coraz wyższą temperaturę, z odebranym bagażem, w którym są tylko pieluchy jednorazowe dla moich dzieci, ale jest potwornie ciężki, prawie głośno płacząc, z trudem wlokę się, centymetr za centymetrem, na drugi koniec lotniska, gdzie zostawiłam samochód. Mija mnie masa ludzi. Dowlekam się, siadam na krawężniku i błagam parkingowego o sprowadzenie mojego samochodu.<br>Ten robi to, po czym staje nade mną:<br>- No i co - mówi - taka sławna, tylu wielbicieli, tyle nagród, takie sukcesy, a jak przyjdzie co do