patrzą na siebie, potem na nią. Nadjechał samochód, zamknięta półciężarówka. Anna skręciła w bok, była przecież u siebie, wmieszała się w tłum, zobaczyła scenki, które znała tak dobrze. Młody chłopak bez nogi, oparty o mur kamienicy, śpiewał i wyciągał czapkę. Przed sklepem spożywczym ustawiała się kolejka - pewnie dawali margarynę. Dwaj chłopcy w długich butach stali w bramie, z rękoma w kieszeniach. Anna nie znała tych chłopców, ale znała takich chłopców; czuła się tu swojsko i bezpiecznie. Wystarczyłoby przejść parę kroków i byłaby na placu Trzech Krzyży, tam ma przyjaciółkę z lat szkolnych. Wystarczyłoby wsiąść do tramwaju, żeby dostać się na Mokotów