Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
jakby miał dostać apopleksji, ale nie palił się do opuszczenia pojazdu. Zawróciłem terrano, potem do dechy nacisnąłem pedał gazu. Samochód wyrzucił strugi piasku spod tylnych kół; dla pełniejszego efektu zatrąbiłem. Odjechaliśmy z godnością, choć trochę się obawiałem, że Kulkowski może wypalić do nas z dystansu. To też był narwany stary cholernik.
- Ładnie byś pan teraz wyglądał, gdybyś pan zajechał tam swoją furą - rzuciłem, żeby przerwać ciszę. - To towarzystwo obiłoby pana na kwaśne jabłko.
Usłyszałem ciche buczenie. Spojrzałem kątem oka. Stary płakał, łzy strugami lały mu się z oczu, skapywały z brody. Wdepnąłem hamulec, zjechałem na skraj drogi. Niesamowite! To był tak
jakby miał dostać apopleksji, ale nie palił się do opuszczenia pojazdu. Zawróciłem terrano, potem do dechy nacisnąłem pedał gazu. Samochód wyrzucił strugi piasku spod tylnych kół; dla pełniejszego efektu zatrąbiłem. Odjechaliśmy z godnością, choć trochę się obawiałem, że Kulkowski może wypalić do nas z dystansu. To też był narwany stary cholernik.<br>- Ładnie byś pan teraz wyglądał, gdybyś pan zajechał tam swoją furą - rzuciłem, żeby przerwać ciszę. - To towarzystwo obiłoby pana na kwaśne jabłko.<br>Usłyszałem ciche buczenie. Spojrzałem kątem oka. Stary płakał, łzy strugami lały mu się z oczu, skapywały z brody. Wdepnąłem hamulec, zjechałem na skraj drogi. Niesamowite! To był tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego