czyste niebo, lekkie wiatry. Należy się nam, myślę, należy za te wszystkie siedem tygodni przeciwnych wichrów, za mgłę, chłód, rozłupujące głowę tłuczenie fal.<br> Nagle, gdy wciąż stojąc na rufie wpatruję się w ciemniejącą i ginącą za horyzontem tarczę słońca, z jej górnej krawędzi, w momencie gdy ta już-już się chowa w oceanie, strzela we wszystkie strony zamraczające w swej niezwykłości i jasności zielone światło. Zielony promień słońca!<br> Jednocześnie słońce zachodzi, horyzont gaśnie, a niebo ciemnieje. Trwam wciąż oślepiony zielonym blaskiem, mrużąc oczy, pod których powiekami mam pełno zieleni. Zielony promień słońca.<br> Niezwykły ten fenomen, tak unikalny, jak fascynujący, trafiający się