do baru. Tyle że już go ledwie było widać. Niedawno zmienili czas i chociaż dopiero dochodziła piąta, powoli robiło się ciemno. Czterej mężczyźni, którzy szli do Koguta od strony więzienia, zatrzymali się przed wejściem trochę zaskoczeni, bo dopiero z bliska zauważyli samochód.<br>- No, nieźle się Cichockiemu powodzi. Zawsze mówiłem, że chrzci browar - powiedział któryś, a reszta się roześmiała.<br>- Co ty, Szymek, na browarze by tyle nie zarobił. Pewnie truje gości bigosem starej Cichockiej, a ciała sprzedaje handlarzom organów.<br>Towarzystwo znowu wybuchło śmiechem.<br>- Wiecie co, chłopaki - odezwał się najwyższy z mężczyzn - ja chyba wiem, czyj jest ten samochód. Kojarzycie tego, co siedzi