miał z czasem jakieś ważne funkcje. Może i mnie przyszłoby, jak Józiowi Opieńskiemu, zwoływać naród doby wojennej i powojennej słowami "Tu mówi Londyn!". Mojej, niezrozumiałej dla mnie samego, decyzji nigdy jednak nie żałowałem. Przeciwnie, mógłbym się dopatrywać w niej interwencji Opatrzności, gdybym tył tak dobrego mniemania o sobie moja matka chrzestna, zwana "ciocią" Julą. Odznaczała się wraz ze swoim mężem żarliwą wiarę. Również w to, że Matka Boska osobiście rewanżuje im się za tę żarliwość, szczególnie dbając o to, żeby dobrze im się powodziło. Pewnego dnia mama odwiedziła oboje i na widok nowych, kosztownych mebli w salonie powiedziała "Nic mi nie