huśtawkę. Wszystko wokół upada i tylko huśtawka wznosi się wyżej i wyżej, a kowal Kruk patrzy pod słońce na frunącą dzieciarnię i jego twarz staje się lustrem szczenięcych śmiechów. Takim pomarszczonym, nie ogolonym, lecz wiernym zwierciadłem.<br>- A wie pan, w zeszłym tygodniu na Śląsku byłem, u syna... -<br>To jest ostatnia chwila dla kogoś, kto ma coś do załatwienia, spieszy się, albo boi się ciemności.<br>- Tym o 6.40 pojechałem. Siadam, daję dziesięć tysięcy, a kierowca na mnie tak patrzy, jakby czegoś chciał, to się w końcu pytam. I patrz pan, podrożały. Ale jak trzeba, to trzeba, dwa tysiączki wyjąłem, siadłem sobie