Wuja. Szczęśliwie się złożyło, że samotny w salonie siedział (Pani Matki nie chciałem bowiem wplątywać w tę, przyznasz mi, Drogi Czytelniku, smutną i dość niedelikatną historię), więc z miejsca go zagadnąłem (o głos nie prosząc):<br>- Kto to był ten Wiktor N-?<br>Wuj Tytus, zaskoczony nieco nagłym pytaniem, popatrzył na mnie chwilę, a gdy wzrok jego padł na trzymany przeze mnie rękopis, odparł wreszcie:<br>- Ja myślę, że to do teczki spraw kryminalnych należy zakatalogować.<br>Po czym po gazetę sięgnął i szybko się nią zasłonił. Stałem jeszcze chwilę, niepewny, co dalej począć, lecz widząc, że Wuj zdaje się mojej obecności nie spostrzegać, wycofałem