Nikt inny by mnie nie zechciał. Nikt inny nie woziłby mnie samochodem jak ze snu bulwarami Paryża, nie pieściłby mnie tak jak on, chociaż wiedział, że jestem pusta w środku jak fortepian bez strun, a on grał, uderzał w klawisze z zapałem, z zapamiętaniem, ale nie było żadnego dźwięku, było cicho jak w grobie, bo ja ciągle pamiętałam ten ból, bo ja tam, w środku, nie miałam już nic, a on grał, i tańczył ze mną, ależ on tańczył, potrafiliśmy zgubić na Montmartre trzy dni, a raz przehulaliśmy wszystkie oszczędności, bo to były moje urodziny i stawialiśmy wszystkim najlepsze wina i