A chłop prawie przystanął, brzemię oparł o występ muru i oddychając ciężko, patrzył ku Krakowskiemu Przedmieściu.<br>Podeszli do niego z przyjaznymi uśmiechami.<br>- Skądże to idziesz, staruszku?<br>Chłop spojrzał mrugającymi ślepiskami i ręką do magierki sięgnął.<br>- Z Kawęczyna, paniczu... niedaleko...<br>- A te kije to pewnie na sprzedaż do miasta?<br>- Juści...<br>- Czekaj cie! - zawołał jeden z młodzieńców jakby olśniony nagłą myślą i do Wawrzona się zwrócił. - Po czemuż to, staruszku, liczysz sobie swój towar?<br>- Po dwa grosze, paniczu, jeden mi tu majster płaci, na Koziej ulicy... Kijaszki są piękne, twarde i gładziutkie, grube...<br>- Bodajże! Sam nie wiesz, co masz, mój stary!... Takię laski