Chorował bez przerwy, na wszystko, trzustka trzeszczała, jeżyła się wątroba, ciało. Umiłowanej wypominał puszczalską naturę, przemawiał za pięknem socjalizmu, pisywał grafomańskie wiersze, jak każdy gówniarz. Figlował, tył, chudł, bał się straszliwie. Był, zwyczajnie był, jak teraz w Notatniku jest - na wyciągnięcie naszej ręki. I niech tak zostanie. Profesor Fulde rytualnie ciskał w studenta Grotowskiego takim oto rodzynkiem: "<q>Przepraszam, ale ty nie masz jaj. Gdzie są twoje jaja?</>". No, gdzie one są, moi wy Kapłani? To wasz ostatni dzwonek. Precz odrzućcie monstrualne dzidy, chwyćcie w garść zwyczajne pióra i po ludzku zmieńcie te klejnoty w sito. Bo tam jest początek tego, jak