Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
przecież sadził te wszystkie jabłonie... Chodź, Adamczyk, zobaczymy, co robi nasz dostojny brodacz. Ach, prawda! Czy wiesz, że wasza panna Kazimiera jest w Kijowie? Spotkałam ją na ulicy... W takim dużym, du-użym kapeluszu... Nawet ładna dziewczyna, owszem... W Kijowie też są piękne ogrody, ale nasz ogród jest najpiękniejszy... No, co? Czemu tak patrzysz? Chodźmy już... Na śmierć zapomniałam, że miałam pomóc mamie kręcić lody...

Pobiegła w kierunku domu skacząc lekko przez ścieżki i klomby.

Szedłem za nią powoli, jak gdybym chciał przedłużyć tę pożegnalną chwilę, i zły byłem, że tak niedorzecznie zakłócił ją cień panny Kazimiery.

Zatrzymałem się przy budzie Nory
przecież sadził te wszystkie jabłonie... Chodź, Adamczyk, zobaczymy, co robi nasz dostojny brodacz. Ach, prawda! Czy wiesz, że wasza panna Kazimiera jest w Kijowie? Spotkałam ją na ulicy... W takim dużym, du-użym kapeluszu... Nawet ładna dziewczyna, owszem... W Kijowie też są piękne ogrody, ale nasz ogród jest najpiękniejszy... No, co? Czemu tak patrzysz? Chodźmy już... Na śmierć zapomniałam, że miałam pomóc mamie kręcić lody...<br><br>Pobiegła w kierunku domu skacząc lekko przez ścieżki i klomby.<br><br>Szedłem za nią powoli, jak gdybym chciał przedłużyć tę pożegnalną chwilę, i zły byłem, że tak niedorzecznie zakłócił ją cień panny Kazimiery.<br><br>Zatrzymałem się przy budzie Nory
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego