pora sprawiła, że nikt już nie pracował. Nikt też nie przejawiał zbytniej ochoty powrotu do domu. W domach oczekiwali ich członkowie rodzin, okazujący rozgoryczenie i dezaprobatę, zadający głupie pytania i domagający się na te pytania odpowiedzi. Ani Karolek, ani Barbara, ani Lesio nie umieli owych odpowiedzi udzielić. Któż bowiem wie, co będzie, jak go wyrzucą ze spółdzielni mieszkaniowej, któż potrafi łagodzić żale rzemieślników, słusznie domagających się zapłaty? Od Lesia żądano ponadto oświetlenia mieszkania w godzinach wieczornych, któremu to wymaganiu absolutnie już nie mógł sprostać.<br>W posępną, czarnymi myślami wypełnioną ciszę wdarł się nagle dźwięk pozornie niewinny, o którym nikt z przygnębionych nędzą