głupoty, że bez rysunków Mroza Mrożek, Szaniawski i Lem byliby pisarzami, choćby i niezauważalnie, ale jednak naznaczeni brakiem. Nie mówię, że na przykład Lem, dostojny jubilat, któremu wszyscy się dziś nisko kłaniamy, bez Mroza byłby artystą jakoś wadliwym, o kulejącej frazie i myśli niewyrośniętej. Nie bredzę tak, bo w końcu, co by się stało, gdyby Lem nie trafił na Mroza, Mróz - na Lema?<br>Nic, zupełnie nic. Świat by nawet nie drgnął, Lem dalej by pisał, Mróz dalej by rysował. Tyle że w tym układzie wcale nie idzie ani o pisanie pierwszego, ani o rysowanie drugiego. Tutaj idzie o moje czytanie. I o