Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
nagle
szarpnęła nim czkawka.
Zastygli w bezruchu jak posągi. Tuż obok nich leżały zwłoki Mućki.
Jeszcze przed chwilą Pawlak byłby gotów uznać to za sprawiedliwą karę
bożą, ale jaka to sprawiedliwość, która na jednaką próbę wystawia
sprawcę i ofiarę? Wystarczyło spojrzeć w bok, na wyrwane trzewia krowy,
by wyobrazić sobie, co by z nich zostało po nadepnięciu na minę. Żaden
z nich nie kwapił się, by to jego właśnie spotkał ten los. Stali więc
obok, rozglądając się rozpaczliwie za jakimś wyjściem. Kargul pierwszy
znalazł racjonalny argument, że to Pawlak powinien podjąć ryzyko:
- Zlazaj mi stąd! - huknął między jednym a drugim czknięciem. - To
nagle<br>szarpnęła nim czkawka.<br> Zastygli w bezruchu jak posągi. Tuż obok nich leżały zwłoki Mućki.<br>Jeszcze przed chwilą Pawlak byłby gotów uznać to za sprawiedliwą karę<br>bożą, ale jaka to sprawiedliwość, która na jednaką próbę wystawia<br>sprawcę i ofiarę? Wystarczyło spojrzeć w bok, na wyrwane trzewia krowy,<br>by wyobrazić sobie, co by z nich zostało po nadepnięciu na minę. Żaden<br>z nich nie kwapił się, by to jego właśnie spotkał ten los. Stali więc<br>obok, rozglądając się rozpaczliwie za jakimś wyjściem. Kargul pierwszy<br>znalazł racjonalny argument, że to Pawlak powinien podjąć ryzyko:<br> - &lt;orig&gt;Zlazaj&lt;/&gt; mi stąd! - huknął między jednym a drugim czknięciem. - To
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego