Typ tekstu: Książka
Autor: Kruszyński Zbigniew
Tytuł: Na lądach i morzach
Rok wydania: 1999
Rok powstania: 1998
nie zawieruszył się w domu. Wąsaty mężczyzna w skórzanej końskiej marynarce narzuconej na tenisową koszulkę podsunął mi krzesło. - Herbata? - nagle zaproponował. W rogu pokoju na krześle stał ceramiczny, trochę obtłuczony dzbanek, podłączany do prądu. - Tu nie kosztuje funta. - Dostałam herbatę w szklance. Piliśmy przez chwilę w milczeniu, nabierając śmiałości. - I co, była pani? - zapytał. - Byłam - odpowiedziałam. - I co pani widziała? - Co widziałam? Jak to, co widziałam? - No, co pani widziała, jakie obserwacje? Okazało się, że trzeba było mieć oczy otwarte. Podałam jakiś adres, gdzie zatrzymaliśmy się w pierwszym łóżku ze śniadaniem, zanim dotarliśmy na willowe przedmieścia, do przyjaciela pana -nika, sprzed wojny
nie zawieruszył się w domu. Wąsaty mężczyzna w skórzanej końskiej marynarce narzuconej na tenisową koszulkę podsunął mi krzesło. - Herbata? - nagle zaproponował. W rogu pokoju na krześle stał ceramiczny, trochę obtłuczony dzbanek, podłączany do prądu. - Tu nie kosztuje funta. - Dostałam herbatę w szklance. Piliśmy przez chwilę w milczeniu, nabierając śmiałości. - I co, była pani? - zapytał. - Byłam - odpowiedziałam. - I co pani widziała? - Co widziałam? Jak to, co widziałam? - No, co pani widziała, jakie obserwacje? Okazało się, że trzeba było mieć oczy otwarte. Podałam jakiś adres, gdzie zatrzymaliśmy się w pierwszym łóżku ze śniadaniem, zanim dotarliśmy na willowe przedmieścia, do przyjaciela pana -nika, sprzed wojny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego