w pamięci dawno zapomnianych słów. Tutaj, na Pustkowiu, z dala od miast, gdzie jego wioska żyła od lat, wystarczały proste gesty. Gesty: "jestem głodny", "daj pić", "idę na polowanie".<br>Tę grubą Koloraczkę interesowały rzeczy, które wydarzyły się wiele dni wcześniej. I po co? Żyje się tym, co jest, nie tym, co było. Do niego, jako Naczelnika, należało wybieganie myślą naprzód. "Trzeba nałapać deszczówki, bo w beczce dno", "trzeba pozbierać ziół", "trzeba zapolować...".<br>- Gdzie jest ta dziewczyna, Naczelniku? - głos Koloraczki był ostry. - Gdzie? Co się z nią stało?<br>- Odwieczne Prawo - zamamrotał. - Odwieczne.<br>- Przestań pleść o waszym prawie! Że niby każda zwierzyna, która zapędzi