wspólnym pokoju. Wypiłby sobie, pogawędził z kimś. Był to jednak pomysł wariacki, niedorzeczny! Przecież ledwo zipał tu, leżąc. W nogach zamiast mięśni miał watę, kilka kroków powodowało zadyszkę. Leżał więc jak kloc próchniejący, całe życie uciekło do głowy i tam jej omal nie rozsadzało. Ach, jakże nędznie zanikało to wszystko, co było kiedyś jednym pociskiem energii i szaleńczych ambicyj.<br>Właśnie Stukonisowa wysłuchała skargi studenta. W głowie jej się to wszystko pomieścić nie mogło, więc zażądała, aby jej to powtórzył raz jeszcze. Głupi człowiek jął więc wykrztuszać z siebie niedołężne zdania niby kawałki solitera. A że go przestraszyła, a że myślał, że to