i podał Rosjaninowi.<br>- Drug chocziet cigariety? U mienia cigariety! Skolka udobna - Rosjanin roześmiał się, kiwając zachęcająco na Zygmunta.<br>W oczach Rubina pojawił się ciemny błysk. Spocony i mocno podekscytowany, odwrócił Zygmunta niczym przedmiot i cicho, błagalnie wyszeptał:<br>- Idź, idź już! Proszę cię, nie bądź dziecko. Burak trefny, kaplicą śmierdzi. Po co ci to? Ledwo się wykurowałeś. Tam kupisz, u Rosjanek, ta sama cena. No idź!<br>Zygmunt, przerzucając nierozumnie spojrzenie z Rubina na tamtych, stał jak cielę.<br>- Ale co jest? Chyba możesz mi powiedzieć?<br>- Tak trudno się domyślić? Tak trudno! Idź stąd, proszę! - w końcu, bliski bezsilnej furii, nachyliwszy się nad nim, krzyknął