To znaczy mężczyźni wyznają taką zasadę: "Dopóki się nie zawali, jest dobrze". Innymi słowy, wykazują bardzo mało wrażliwości, kiedy dzieje się coś niedobrego w ich związku. Z drugiej jednak strony kobiety nie potrafią od razu komunikować swych potrzeb. Sama to robię. Na przykład mój mąż Paweł nie zrobi czegoś, o co go prosiłam. Czekam więc na niego, szykując sobie w głowie, że mu wszystko wygarnę. Gdy zaczynam zbierać myśli, przypominam sobie wszystkie jego przewinienia od początku naszej znajomości. W końcu wściekam się tak bardzo, że kiedy on wraca, jestem zła jak osa. On oczywiście nie wie, o co chodzi, a ja nie