Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
Zostaw. Boli - szepnął Polek.
- Bo ja pójdę, jak Boga kocham, jeśli nie przestaniesz straszyć. Zupełny nieboszczyk. No, oddychaj, jedry twoje pałki!
- A co na Puszkarni?
- Nic. Już tam nie chodzimy.
- Dlaczego?
- Bo to wszystko pewnie nieprawda.
- Kto ci powiedział?
- No i Łapa mówił.
- Łapa?
- Jak Boga kocham.
- A ten... Ten, co go w nocy uwolniliśmy... Widzieli go potem?
- Nie. Polek, to pewnie jakiś bradziaga, bezrobotny.
- I co? Nikt tu nigdy do nas nie przyjdzie?
- Ja nie wiem. Pewnie nikt. Bo nikt przecież dawniej nigdy nie przychodził.
- Kajaki.
- No?
- Idź ty już do domu.
- Dlaczego? Ja mogę jeszcze posiedzieć.
- Idź już.
- Polek, co
Zostaw. Boli - szepnął Polek.<br>- Bo ja pójdę, jak Boga kocham, jeśli nie przestaniesz straszyć. Zupełny nieboszczyk. No, oddychaj, jedry twoje pałki!<br>- A co na Puszkarni?<br>- Nic. Już tam nie chodzimy.<br>- Dlaczego?<br>- Bo to wszystko pewnie nieprawda.<br>- Kto ci powiedział?<br>- No i Łapa mówił.<br>- Łapa?<br>- Jak Boga kocham.<br>- A ten... Ten, co go w nocy uwolniliśmy... Widzieli go potem?<br>- Nie. Polek, to pewnie jakiś bradziaga, bezrobotny.<br>- I co? Nikt tu nigdy do nas nie przyjdzie?<br>- Ja nie wiem. Pewnie nikt. Bo nikt przecież dawniej nigdy nie przychodził.<br>- Kajaki.<br>- No?<br>- Idź ty już do domu.<br>- Dlaczego? Ja mogę jeszcze posiedzieć.<br>- Idź już.<br>- Polek, co
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego