Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
czmychnąłem jak trusia.
Zwłaszcza że gniewna Słowianka potrząsająca szczotką miała w odwodzie watażkę, który śmiał się od ucha do ucha, aż mu młode zęby lśniły.
Czmychnąłem więc po wąskich schodach w podziemia.
Nauczony, że porządki w tym przybytku mojej niedoli są rzeczą ważną, kto wie, czy nie najważniejszą.
I tak co krok czegoś nowego się uczyłem, a że z usposobienia jestem perfekcjonistą, mogłem się tylko cieszyć z poszerzania swojej wiedzy o świecie i przedmiocie.
W kazamatach kłębiło się od pasiaków i szyneli, stukały kubki, pachniało zbożową kawą i zjełczałym potem.
Przysiadłem się do pierwszego z brzegu zachlapanego stolika, pełnego okruchów, ale mnie
czmychnąłem jak trusia.<br>Zwłaszcza że gniewna Słowianka potrząsająca szczotką miała w odwodzie watażkę, który śmiał się od ucha do ucha, aż mu młode zęby lśniły.<br>Czmychnąłem więc po wąskich schodach w podziemia.<br>Nauczony, że porządki w tym przybytku mojej niedoli są rzeczą ważną, kto wie, czy nie najważniejszą.<br>I tak co krok czegoś nowego się uczyłem, a że z usposobienia jestem perfekcjonistą, mogłem się tylko cieszyć z poszerzania swojej wiedzy o świecie i przedmiocie.<br>W kazamatach kłębiło się od pasiaków i szyneli, stukały kubki, pachniało zbożową kawą i zjełczałym potem.<br>Przysiadłem się do pierwszego z brzegu zachlapanego stolika, pełnego okruchów, ale mnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego