miałam z kim o tym porozmawiać. Gdy wymykałam się do lasu, siadałam nad strumieniem i szeptem wyrzucałam z siebie to wszystko, co nagromadziło się podczas dnia. Łzy kapały do rzeki, szeptane skargi płynęły w wilgotne, nocne powietrze, a ja sama, znacznie spokojniejsza, wracałam do Zandiny i Dyjona.<br>- Nie możesz chodzić co noc - powiedział któregoś dnia Dyjon. Pracowaliśmy na polu obok siebie, a strażnicy leżeli w cieniu pod drzewem, pokrzykując na nas.- Wystarczy nam tyle, ile dostajemy od strażników.<br>Spod rzęs spojrzałam na Dyjona. Opalony, wysoki, silny i jakby od paru dni dziwnie rozdrażniony.<br>- Dobrze wiesz, że dają nam tyle co kot napłakał