za.<br>Pewien mój znajomy, który odkąd skończył pięć lat, nie obchodził tego rodzaju jubileuszy, ni z tego ni z owego zadzwonił zapraszając na swoje urodziny. Nie przypuszczałam, by nagle poczuł się wzruszony swoim wiekiem. O co więc mogło chodzić? Tu wykazałam się proroczym przeczuciem: nowa narzeczona!<br>Goście dopisali umiarkowanie. Przyszło co prawda kilka osób, inni jednak głównie dzwonili w trakcie, że owszem, ach, och, wszystkiego najlepszego i pomyślności, ale katar, grypa, korzonki, świekrowej szwagra bratni syn z <orig>pociotką</> złamali nogę...<br>Wszyscy ci ludzie doskonale orientowali się, o co chodzi: solenizant rzeczywiście chciał pokazać nową dziewczynę. Poprzedniej wieloletniej przyjaciółce, rzecz jasna, towarzystwo przy