czerwonych piwonii, a za siatkami okien brzęczały pszczoły. Wiktoryna, stawiając na bocznym stole ostatnią potrawę, powiedziała do bufetu: <br>- A ja nie będę dziś zmywać naczyń, bo mam co innego do roboty. <br>- Dobrze, dobrze, ja sama - uspokoiła ją Gabriela, w strachu, by ojciec nie posłyszał. <br>I po obiedzie, owinąwszy się ścierką, co prędzej zmywała i układała w szafie wyszczerbione talerze, aż drepcąc na miejscu z niecierpliwości. Nareszcie! W jadalnym pokoju czysto jak w szklance, stół nakryty serwetą, podłoga wymieciona, krzesła grzeczniutko poustawiane, pelargonie w oknach drzemią. <br>Gabriela w swoim pokoju wlazła cała do miednicy i wielką szczotką od wanny szoruje swe nieprawdopodobnie opalone