się kawałkami chleba, spieszyli. Za moment waza była próżna. Szturchnięcie pistoletem. Hania ma ich teraz wyprowadzić, tylko Hania. Marcie kazali zostać.<br><br> - Dopiero co Rosjanin straszył mnie bagnetem, a teraz Niemiec - poskarżyła się dziewczyna.<br> - Idź. Nic ci nie zrobią, boją się. Wyprowadź ich za staw parkiem, wiesz, przez alejkę spacerów. Niech co prędzej znikną. Nie bój się, Haniu.<br> Marta starała się mówić zwyczajnie, po imieniu, nie mogła inaczej. Czuła się związana z tą dziewczyną równie mocno, jak kiedyś wiązało ją coś z chłopcami w kombinezonach i z opaskami na ramieniu.<br> Niemcy schodzili po schodach bezszelestnie. Byli bardzo młodzi, smukli, bez reszty przerażeni. Trudno