Wszystko się we mnie zagotowało. Oto miałem przed sobą typowego Włocha. Ojciec mnie zresztą przed pewnymi właściwościami tego narodu przestrzegał. Zapalnego. Szafującego obietnicami, a nawet więcej, i gotowego nieba przychylić. Byle zaraz! byle już! W przeciwnym wypadku zniechęcającego się, zapominającego o całej sprawie. Ot, klasyczny słomiany ogień. Byłem wściekły.<br>- A co to, to nie! - zaprotestowałem. - Mój ojciec jest stary i nie może długo czekać. Gdyby śmierć biskupa Horzelińskiego wszystko załatwiała, już by mnie o tym powiadomił. Oczywiście, że czyni ona sytuację mniej drażliwą, ale automatycznie niczego nie odblokowuje. Pan wie, z jaką łatwością w każdej kurii byłe polecenie, byle rozkaz, raz wydany, kamienieje w