Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 30
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
jeden kijek. Namyśloł, że już w nocy na górę nie wyjdzie i postanowił zjechać do szałasu w doline. Doszedł do szałasu w Liptowskiej Tomanowej i wloz do środka. Chciał rozpalić ogień, ale zapałki były całkiem zamoknięte. Siedzi w szałasie, a tu mróz. No i całą noc tam i nazad chodził, coby nie zamarznąć. Rano wzion nartę i poszedł w stronę Kasprowego. A jego koledzy wyjechali kolejką na Kasprowy, żeby go szukać. Idą, idą, patrzą, a tu na dole idzie góral na jednej narcie. No to wołają: - Stanisławie idziemy ku tobie! A Stanisław ściągnął swoją wełnianą czapkę, wsadził ją na kijek narciarski
jeden kijek. <dialect>Namyśloł</>, że już w nocy na górę nie wyjdzie i postanowił zjechać do szałasu w <dialect>doline</>. Doszedł do szałasu w Liptowskiej Tomanowej i <dialect>wloz</> do środka. Chciał rozpalić ogień, ale zapałki były całkiem zamoknięte. Siedzi w szałasie, a tu mróz. No i całą noc tam i <dialect>nazad</> chodził, <dialect>coby</> nie zamarznąć. Rano <dialect>wzion</> nartę i poszedł w stronę Kasprowego. A jego koledzy wyjechali kolejką na Kasprowy, żeby go szukać. Idą, idą, patrzą, a tu na dole idzie góral na jednej narcie. No to wołają: - Stanisławie idziemy ku tobie! A Stanisław ściągnął swoją wełnianą czapkę, wsadził ją na kijek narciarski
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego