karty, wypić kawę, pooglądać telewizję, poćwiczyć na siłowni. Gadało się, były fajne spotkania, np. z psychologiem, z księdzem.<br>Gdy po miesiącu leczenia żona do mnie wróciła, musiałem z nią szczerze porozmawiać.<br>Chodziło o to, żeby poprawić relacje z nią i w ogóle z ludźmi. To było poruszane na oddziale, kiedy codziennie rano omawialiśmy, co zdarzyło się poprzedniego dnia po południu. Omawiane były też opisy w dzienniczkach uczuć, co działo się ze mną w domu.<br>Myśmy tam czuli, że terapeuci są gotowi zrobić dla nas wszystko. Poświęcali nam furę czasu. Pamiętam, że na oddziale były między nami - alkoholikami kłótnie, jakieś wewnętrzne animozje