jazdy. Hoteli już się bałam, znów zostawiłam za sobą ślad, i to pod własnym nazwiskiem, i chociaż poszukiwania powinny pójść raczej w stronę Kopenhagi, to jednak wolałam nie ryzykować. Zjechałam na pustą zatoczkę przy autostradzie, zgasiłam światła i ułożyłam się do snu na tylnym siedzeniu. Boże, cóż to był za cudownie wygodny samochód.<br>O świcie obudziło mnie zimno. Wyjeżdżając w pośpiechu i zdenerwowaniu, nie przygotowałam sobie niczego, nie miałam żadnego termosu z herbatą, nic kompletnie, byłam zmarznięta, połamana, trochę zdechła i półprzytomna. Pomyślałam, że niech się dzieje, co chce, ja się muszę czegoś napić! Miejscowych pieniędzy nie miałam, ale zieloną gotówkę