siana, zajął się z entuzjazmem darami bożymi, dającymi siły , i po upływie godziny był już w drodze. Pouczono go, którędy ma iść, aby przez polne drogi dojść do miasteczka. Ogarnęła go rzeźwa, w porannych rosach wykąpana, słoneczna radość. Przystawał czasem i patrzył zachwyconym spojrzeniem, jak szara grudka ziemi przez jakieś czarodziejstwo odrywa się od bruzdy, dostaje skrzydeł i unosząc się coraz wyżej, coraz wyżej, wzbija się w błękit śpiewający. Skowrończe głosy idą w niebiosy. Adaś słuchał w zalękłym podziwie, zdawało się bowiem, że niebieskie mu śpiewakowi musi z nadmiernego uniesienia pęknąć malutkie, śpiewem bulgocące serce <br><page nr=137>.<br>Mijał wsie, przytulone miłośnie do biednej