Typ tekstu: Książka
Autor: Buczkowski Leopold
Tytuł: Czarny potok
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1957
Z chrustów wróbla ciżba wybuchała na fasoliska i siadała znienacka jak plewa rzucona pod wiatr.
Mętniało niebo.
Rankami wychodziła nikła, zimna rosa.
Lato stygło, las tylko jeszcze miał w suchym podszyciu ruchliwe, milczkiem buszujące szpaki.
Szelest tych szpaków trwożył ludzi zbiegłych z Szabasowej.
Szybki podwieczór zapadał płasko przy ścierni w czerwieniący się promień, zamykając w jedną barwę pnie grabczaków obsypanych kaszą przejrzałego szałwieja.
Późną jesienią wymarły cmentarze żydowskie.
Zielone, mszyste macejły zaścieliły szosy.
Na ałef bajsach zgrzytały czołgi.
Ludzie z hilfspolicji przetrząsa li sklepy, szli za dziecięcymi skomleniami do kryjówek i rzucali granaty w krzyk.
Ocaleni biegli na polskie cmentarze, ukryci śród
Z chrustów wróbla ciżba wybuchała na fasoliska i siadała znienacka jak plewa rzucona pod wiatr.<br>Mętniało niebo.<br>Rankami wychodziła nikła, zimna rosa.<br>Lato stygło, las tylko jeszcze miał w suchym podszyciu ruchliwe, milczkiem buszujące szpaki.<br>Szelest tych szpaków trwożył ludzi zbiegłych z Szabasowej.<br>Szybki podwieczór zapadał płasko przy ścierni w czerwieniący się promień, zamykając w jedną barwę pnie grabczaków obsypanych kaszą przejrzałego szałwieja.<br>Późną jesienią wymarły cmentarze żydowskie.<br>Zielone, mszyste macejły zaścieliły szosy.<br>Na ałef bajsach zgrzytały czołgi.<br>Ludzie z hilfspolicji przetrząsa li sklepy, szli za dziecięcymi skomleniami do kryjówek i rzucali granaty w krzyk.<br>Ocaleni biegli na polskie cmentarze, ukryci śród
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego