ruszali w drogę, a jeśli niepomyślnie, to zawracali do domu. Znali też losowanie. Rzucali mianowicie trzy kawałki drewna, z jednej strony białe, a z drugiej czarne, i określali powodzenie białymi, a niepowodzenie czarnymi"</>.<br>Widać z tego, że ani kronikarz, ani jego przenikliwy informator nie mylili zwierzęcia z bóstwem. Rozumieli, że cześć dla konia była tylko pochodną czci dla boskiego jeźdźca. W opisie wyroczni Sakso przedstawił jednak tylko to, co widzialne - konia, rząd, kapłana, wbite na krzyż włócznie. O niewidzialnym jeźdźcu nie wspomniał, może dlatego, że starał się wierzenia pogańskich Słowian zredukować do przedmiotów, a samego Świętowita nazywał najchętniej bałwanem (simulacrum), czyli