Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
do domu były zamknięte na klucz. Weszliśmy na podwórko, zajrzeliśmy przez okno do kuchni. Ani śladu gospodarza, zimny piec.
Nagle z góry, z któregoś z pomieszczeń na piętrze dobiegł nas cichy, płaczliwy dźwięk, jakby jęk konającego. Zaalarmowani zamieniliśmy się w słuch. Dźwięk powtórzył się; tym razem byłem pewny. To jęczał człowiek.
Każda sekunda mogła się liczyć. Drzwi wyglądały na bardzo solidne. Podałem Reni cenne butelki i pobiegłem poszukać drabiny. Pamiętałem, że jakaś leżała koło stodoły. Była spróchniała, ale nie miałem wyboru; oparłem ją o ścianę i ostrożnie wspiąłem się do otwartego okna na poddaszu.
Najpierw nad parapetem okiennym ujrzałem dwie stopy
do domu były zamknięte na klucz. Weszliśmy na podwórko, zajrzeliśmy przez okno do kuchni. Ani śladu gospodarza, zimny piec. <br>Nagle z góry, z któregoś z pomieszczeń na piętrze dobiegł nas cichy, płaczliwy dźwięk, jakby jęk konającego. Zaalarmowani zamieniliśmy się w słuch. Dźwięk powtórzył się; tym razem byłem pewny. To jęczał człowiek. <br>Każda sekunda mogła się liczyć. Drzwi wyglądały na bardzo solidne. Podałem Reni cenne butelki i pobiegłem poszukać drabiny. Pamiętałem, że jakaś leżała koło stodoły. Była spróchniała, ale nie miałem wyboru; oparłem ją o ścianę i ostrożnie wspiąłem się do otwartego okna na poddaszu.<br>Najpierw nad parapetem okiennym ujrzałem dwie stopy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego